W niedzielę 6 marca wybrałam się z całą rodziną pod Ambasadę Ukrainy w Warszawie, aby wspierać wolontariuszy w przekazywaniu informacji osobom uciekającym przed wojną.
Tego dnia uświadomiłam sobie, że były to same kobiety z dziećmi. Same kobiety.
Historia każdej z nich jest zapewne inna, a ja zastanawiałam się, jak mogłabym się czuć na ich miejscu, o czym bym myślała, jak bym się zachowała.
Poznałam Olgę, która po 3 dniach siedzenia w bunkrze pod Kijowem, z dwójką chłopców i dalszą rodziną, powiedziała dosyć. Musiała podjąć trudną decyzję. Decyzję, która nie ma prostego rozwiązania. Postanowiła zawalczyć o przyszłość swoich dzieci – przyjeżdzając do Polski, kraju, którego języka nie zna, mieszkając u osób, których nie zna, ale czuje, że chcą jej naprawdę pomóc.
Zapewne słyszałaś historię młodych kobiet, który postanowiły wstąpić do ochotniczych oddziałów na terytorium Ukrainy, nauczyć się strzelać i odważnie walczyć o swój kraj.
Są matki, które opłakują swoje dzieci.
Są narzeczone, które musiały pożegnać na dworku kolejowym swoich ukochanych.
Historii jest wiele, ale w tym roku zrozumiałam, że kobiety naprawdę potrafią walczyć.
I nie tylko na froncie wojennym. W codziennym życiu.
Nie muszą daleko szukać.
Polki walczą o swoje prawa już od wielu lat.
Prawa kobiet w miejscu pracy. Wydaje się, że Karty Równości, które podpisują firmy powinny zmienić tę sytuację. Kto wie?
Polki walczą o wolność dokonywania decyzji związanych z ich własnym ciałem.
Niestety na tym polu przegrywamy…
Polki walczą o równouprawnienie, nie tylko płacowe, ale o równe traktowanie związane z stanowiskami, które piastują.
Polki walczą o zdrowie swoich dzieci i najbliższych.
Zbiórki na leczenie, rehabilitację, lekarstwa.
Nie mówiąc już o pandemii i lęku o zdrowie najbliższych, które wiele kobiet odszuwało.
Walczymy.
Kobieta walcząca.
Ile nam jeszcze starczy sił?
Czy się nie poddamy?
Damy radę w momencie w którym zawalczymy także o siebie.
O swoje zdrowie psychiczne i fizyczne.
I wiem coś o tym, bo na co dzień pracuję jako psychoterapeutka…
Walka o siebie i swoje prawa jest często trudniejsza, niż walka o innych.
Musimy pokonać poczucie winy i wyrzuty sumienia, a one naprawdę potrafią ściągać nas w dół.
Kiedy to poczujemy i zrozumiemy, że nie ma innego wyjścia, wtedy wszystko stanie się prostsze.
Wierzę, uparcie wierzę, że dojdziemy do momentu, w którym …
wygramy bez walki.
ps. wszystkiego dobrego 8 marca i w pozostałe 364 dni w roku. 🙂
Agata RV