Jak pomóc młodym osobom?

with Brak komentarzy
jak pomóc młodym osobom

Jak fachowo pomóc młodym osobom? Zapraszam do zapoznania się z tekstem, który jest wynikiem moich ostatnich doświadczeń w pracy z młodzieżą.

Czuję się jak piąte koło u wozu. Czuję się przezroczysta, nikogo nie obchodzę, nikogo nie interesuje, co się ze mną dzieje! Jak pomóc młodym osobom?

W ostatnich miesiącach w moim gabinecie w Warszawie czy podczas sesji online słyszałam zbyt często takie słowa: Wróciłam do szkoły i nikt na mnie nie zwrócił uwagi. Dziewczyny z którymi przyjaźniłam się w czerwcu, w ogóle zachowują się jakby mnie nie było. To okropne uczucie. Nie chcę już tam wracać.
Czuję się przezroczysta. Niewidzialna. Nikogo nie obchodzi to, jak ja się czuję, co u mnie słychać, jak spędziłam wakacje. Życie jest bez sensu.
Myślałem, że o mnie zapomnieli, ale nie… od pierwszego dnia znowu mnie hejtują. Miałem nadzieję, że dadzą mi spokój, bo się nie odzywali na Discordzie… ale nie.

Pandemia pandemią….
Wojna wojną…
Kryzys energetyczny kryzysem…

Może i my dorośli takimi problemami się przejmujemy, ale jednym z największych problemów młodych osób, jest lęk przed odrzuceniem, czego najgorszym uosobieniem jest traktowanie osoby jakby jej nie było, jakby był/a nieważny/a. Jakby nie istniał/a. A wiele młodych osób boi się, że sobie nie poradzi.

Czym jest odrzucenie u młodych osób

Odrzuconym można być na wiele sposobów:
Podczas kłótni, dyskusji – to chyba najlepszy możliwy sposób bycia odrzuconym (jeśli można tak powiedzieć), bo chociaż wiemy dlaczego, ktoś jest na nas zły, kto się nie odzywa, kto jest na nas obrażony. Wątpię, czy można mówić o zdrowym rodzaju odrzucenia, ale w powyższej sytuacji przynajmniej wiemy kto i dlaczego jest na nas zły. To jest pierwszym krokiem do tego, aby taki problem rozwiązać i naprawić relację z tą drugą osobą.

Obrażanie się i nie odzywanie się, ignorowanie danej osoby, udawanie, że jej nie ma to kolejne zachowania które mogą być oznaką odrzucenia. Z opowieści, które słyszę to jest jeden z najgorszych sposobów bycia odrzuconym. Bycie przezroczystym, niewidzialnym to dla nastolatka jedno z najbardziej bolesnych i lękowych odczuć.

Ghosting – czyli zachowanie, kiedy ktoś nagle zniknie z naszej relacji, a my nie wiemy dlaczego. Osoba nagle znika, przestaje się komunikować i odcina wszelkie kontakty na Social Mediach czy innych komunikatorach.

Hejt – otwarty czy ukryty. Ciężko powiedzieć, który rodzaj hejtu jest gorszy. Otwarte hejtowanie czyli naśmiewanie się z kogoś, wytykanie palcami, obrzucanie inwektywami dla większości z nas jest bolesnym doświadczeniem, który może rodzić w nas lęk lub/i złość. Hejtowanie online – wysyłanie przykrych i obraźliwych epitetów poprzez chat, czy inne social media. Wtedy często nie ma świadków. Osoba hejtowana zostaje z tym sama. Jeśli nie ma wokół siebie zaufanych relacji, może nikomu o tym nie mówić przez dłuższy czas.

Lęk przed odrzuceniem

Z tego, co słyszę w gabinecie, najgorsze są sytuacje, kiedy osoby, które zostały obdarzone zaufaniem – nagle z niewiadomych powodów, odsuwają się, przestają się odzywać i udają, że nic się nie stało.
Osoba odrzucona nie wie, co robić, zastanawia się dlaczego dotychczasowa BFF-ka – przyjaciółka (BFF – Best Friends Forever) nagle robi się chłodna w relacji, unika rozmów i spotkań, i nie widzi w tym żadnego problemu.

Lęk przed odrzuceniem jest bardzo bolesny. Z jednej strony chcemy uniknąć odrzucenia, a z drugiej strony, chcemy sprawić, aby odrzucenie aż tak bardzo nie bolało. Aby zrozumieć, jak pomóc młodym osobom, warto sprawdzić jak radzą sobie same z odrzuceniem.

Radzenie sobie z odrzuceniem

Młodzież ma wiele sposobów na łagodzenie bólu psychicznego, smutku i lęku związanego z byciem odrzuconym. Niestety wiele z tych “popularnych” sposobów radzenia sobie z bólem tworzy kolejne problemy natury psychicznej:

Najczęstsze sposoby:

Rozmowa z kimś bliskim – rodzicem, nauczycielem, przyjaciółką, pedagogiem szkolnym, czy inną zaufaną osobą. Prośba o pomoc i przyznanie się, że się cierpi, że szuka się zrozumienia tego, co się stało. To jest najlepszym rozwiązaniem! (oczywiście w przypadku w którym mamy zaufanie do tych osób).
przespanie problemu – wiele młodych osób stara się spać jak najdłużej nie dlatego, że są niewyspani, ale dlatego, że jak śpią, to nie myślą. Nie myślą i nie czują bólu.

Zajedzenie problemu – wiele młodych osób zajada stres i czuje chwilową ulgę. Jak najem się za dużo i boli mnie brzuch, to nie myślę o tym, co mnie spotkało.

Niejedzenie – niektórym młodym osobom zamyka się żołądek i nie mogą jeść. Inne nie jedzą, bo się karzą, albo jest to ich sposób na odzyskanie kontroli nad sytuacją.

Rozmowa z psychologiem czy psychoterapeutą. Bardzo często to rodzice bądź opiekunowie proponują rozmowę z psychologiem, który mógłby im pomóc w przejściu przez ten trudny moment ich życia i wspólnie znaleźć rozwiązania takich trudnych sytuacji.

Samookaleczanie się – to jeden z najgorszych sposobów radzenia sobie z bólem, ale niestety jeden z najbardziej popularnych i najczęściej stosowanych. Mam wrażenie, że przed erą internetu, ten sposób na łagodzenie bólu psychicznego był mniej znany, był bardziej wstydliwy. Teraz młode dziewczynki dowiadują się z różnych źródeł, że sprawiając sobie ból fizyczny (poprzez cięcia na skórze, przypalanie skóry, itp) nie czują bólu psychicznego. Self-harming może stać się dodatkowym problemem.

Depresja – z jednej strony depresja jest poważnym zaburzeniem, a z drugiej strony może być też ochroną przed tym niebezpiecznym i okrutnym światem. Wycofanie się z życia nie jest ostatecznym rozwiązaniem, ale dla młodego człowieka może stanowić bezpieczną przystań (nic nie muszę, zamykam się w sobie, gdzie nikt inny mnie nie może zranić).

Jak pomóc młodym osobom

Zapewne jest jeszcze więcej sposobów na poradzenie sobie ze stratą i odrzuceniem. Warto się zastanowić, które rozwiązania działają tylko doraźnie, a które mogą naprawdę pomóc, nawet jeśli na początku nie są łatwe do wdrożenia.

Jeśli jesteś rodzicem i chcesz pomóc swojemu dziecku, to przede wszystkim go słuchaj i nie oceniam i nie krytykuj. codziennie buduj relację w taki sposób, aby dziecko mogło Ci zaufać. Zaufanie jest podstawą każdej zdrowej relacji.

Agorafobia i ataki paniki. Jak sobie z nimi poradzić?

with Brak komentarzy
Agorafobia jak sobie radzić

Agora fobia jak sobie radzić, kiedy naprawdę jest to trudne dla pacjentów… Boję się, że się uduszę. Boje się, że nie będę mogła wyjść z sytuacji… Agorafobia i ataki paniki. Jak sobie z nimi poradzić?

Cierpisz na ataki paniki?
Potrafisz je rozpoznać?
Wiesz, w jakich sytuacjach Ci się przydarzają?

Dzisiaj podzielę się z Tobą moją wiedzą na temat ataków paniki i agorafobii, dwóch częstych problemów, które mogą się zazębiać i wzajemnie pogłębiać. Opiszę sytuacje, w których takie problemy mogą się pojawiać i dam kilka wskazówek, co robić, aby nie pogłębiać trudnej już sytuacji.

Agorafobia – historie pacjentów

W ostatnim czasie coraz więcej osób w moim gabinecie opisuje następujące sytuacje:

Chciałam pójść do kina po tak długiej przerwie pandemicznej. Mój mąż kupił bilety i okazało się, że dostał najlepszą miejscówkę, czyli centralne rzędy i środkowe fotele. Film był super ciekawy, ale ja nie mogłam usiedzieć, bo wydawało mi się, że będę się źle czuła i nie będę mogła swobodnie wyjść z sali, nikomu nie przeszkadzając. Przemęczyłam się przez cały film, mając non stop wrażenie, że zaraz się uduszę a napięcie w całym ciele było nie do wytrzymania. Od tego momentu nie chodzę do kina ani teatru, a jeśli bym musiała, to na pewno siądę w ostatnim rzędzie, zaraz przy wyjściu, w razie czego będę mogła w każdej chwili wyjść.

Przestałam chodzić do kościoła i ciężko mi z tym. Nie chodzi tutaj o żaden kryzys wiary, ale o to, że w kościele czuję się nieswojo. Kiedyś siedziałam bliżej ołtarza, w ławie pomiędzy innymi wiernymi. W pewnym momencie, nie wiem dlaczego, zaczęło mi walić mocno serce, ręce zaczęły się pocić i kręciło mi się w głowie. Chciałam wyjść, ale wtedy wszyscy zaczęli klęczeć i było totalna cisza (co spotęgowało moją panikę) i nie mogłam innym przeszkadzać w modlitwie. Bardzo się bałam, że umrę, że będę miała atak serca czy zawał. Wykorzystałam dopiero moment, w którym przekazywaliśmy sobie znak pokoju, wtedy doszłam do drzwi kościoła i wyszłam na zewnątrz. Nie potrafiłam wrócić do środka, nie wzięłam komunii, i od tego momentu nie potrafię chodzić do kościoła z przyjemnością, która mi towarzyszyła do niedawna. Chodze tylko w niedzielę, na mszę kiedy wiem, że będzie mniej wiernych i siadam w ostatniej ławie, jak najbliżej wyjścia. Tak na wszelki wypadek.

Nie jeżdżę już tak często samochodem. Kiedyś potrafiłam pojechać sama z Warszawy do Gdyni, do mojej przyjaciółki na dwa dni, i potem sama wracać samochodem. Kochałam prowadzić. Wszystko się skomplikowało w pierwszym roku pandemii, kiedy nie musiałam nigdzie jeździć,a potem nagle pojechaliśmy na Mazury na weekend Bożego Ciała. W drodze powrotnej, to ja prowadziłam i były okropne korki. Jechaliśmy ok 6 godzin. W pewnym momencie, miałam morze samochodów przed sobą i pełno samochodów za mną. Pomyślałam sobie wtedy: “A co jeśli bym się źle poczuła, gdzie bym zaparkowała, jak mogłabym wysiąść i zaczerpnąć świeżego powietrza?” I nagle moje ciało oblały zimne poty i czułam się jak sparaliżowana. Miałam wrażenie, że nie jestem w swoim ciele i nie mogę prowadzić. Po kilku minutach tak złego samopoczucia, powiedziałam mężowi, że muszę natychmiast wysiąść, że nie dam rady. Jakoś udało nam się szybko przesiąść, ale po tej sytuacji nie jeżdżę już sama, kiedy wiem, że mogą być korki. Takie sytuacje mnie paraliżują. Obecnie jeżdżę tylko z osobą, której ufam i kiedy wiem, że nie będzie korków. Częściej przesiadam się na autobus czy metro. Do psychoteapeuty wysłał mnie mąż, bo widzi co się ze mną dzieje i wg niego, stałam się osobą bardzo lękową, a taka nie byłam.

Mogłabym opisać jeszcze kilkanaście takich sytuacji, ale myślę, że wiele osób może rozpoznać swoje zachowania w historiach opisanych powyżej.

Agorafobia – czym jest w zasadzie

W klasyfikacji zaburzeń psychicznych opisujemy osoby, które cierpią na ataki paniki, z lub bez agorafobii. Jak je rozpoznać? Osoby, które cierpią na ataki paniki bez agorafobii, nie wiedzą, w jakich sytuacjach taki napad paniki może się przydarzyć. Czasami przed pójściem do pracy, czasami podczas oglądania filmu na kanapie w salonie, czasami podczas wizyty w centrum handlowym pełnym ludzi. Nie ma tu reguły.

Osoby, które cierpią na ataki paniki z agorafobią, wiedzą, kiedy i gdzie taki atak może im się przytrafić. Stąd też unikają takich miejsc czy sytuacji, a jeśli nie mogą, to proszą o pomoc innych, albo przygotowują się do tego, co może się wydarzyć.

Takie zróżnicowanie jest bardzo ważne. W pierwszym przypadku- osoby cierpiące na ataki paniki, które są nie do przewidzenia, często zaczynają unikać wszystkiego, nieustannie obserwują swoje ciało, aby mieć pewność, że nic złego się nie dzieje). Osoby cierpiące na ataki paniki z agorafobią – unikają tylko pewnych miejsc, osób, czy sytuacji, bądź też dobrze się przygotowują na to, co mogłoby się wydarzyć.

Wygooglowałam znaczenie słowa agorafobia,które cytuję za wikipedią poniżej.
WIKIPEDIA:
Agorafobia (stgr. αγοράφόβος: agora ‘plac’ ‘rynek’, phobos ‘strach’ ‘lęk’)– irracjonalny lęk przed przebywaniem na otwartej przestrzeni, wyjściem z domu, wejściem do sklepu, tłumem, miejscami publicznymi, samotnym podróżowaniem, wywołany obawą przed napadem paniki i brakiem pomocy. Częstą cechą epizodu jest występowanie lęku napadowego.
Objawami towarzyszącymi zaburzeniu są również często: depresja, natręctwa i fobia społeczna.
Czy ten lęk jest naprawdę irracjonalny? W przypadku większości fobii i zaburzeń lękowych lęk jest irracjonalny, czyli nie ma “racjonalnych” podstaw do tego, aby się bać.
Jeśli dobrze się nad tym zastanowimy, bo bardzo rzadko nasze lęki mają realne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Są najczęściej zniekształconym spojrzeniem na naszą bliską przyszłość.

Terapia strateficzna a agorafobia

Według założeń terapii strategicznej, agorafobia może się pojawić w bardzo wielu sytuacjach (nie tylko w otwartej przestrzeni), w których dana osoba boi się, że będzie miała atak paniki lub będzie się źle czuła (z innego powodu) i nie będzie mogła wyjść z danej sytuacji, straci kontrolę nad sobą i coś się stanie (zemdleje, nie będzie mogła oddychać, powie coś głupiego)
.
Osoba cierpiąca na agorafobię ma wrażenie, żę nie będzie mogła wyjść z tej sytuacji, wstydzi się tego, jak się może czuć i zachowywać, bądź boi się, że jej nikt nie pomoże w razie potrzeby.

Osoba, która cierpi na agorafobię unika wielu miejsc i sytuacji, takich jak: wizyta u dentysty ( mogę się źle poczuć na fotelu dentystycznym a nie będę mogła zejść z niego, gdyby było mi słabo), zakupy w sklepie, na targu czy centrum handlowym, msza w kościele, wyjście na koncert, do kina. Osoby cierpiące na agorafobię starają się nie rezygnować z normalnego życia, ale stosują rozwiązania, które na początku obniżają poczucie lęku. Pójdę do sklepu z mężem, bo jakbym ja się źle poczuła, to chociaż on będzie mógł dokończyć zakupy. Słucham mszy online, nie muszę chodzić co niedzielę do kościoła.

Na pierwszy rzut oka, takie rozwiązania mogą być racjonalne i rozwiązywać problem.
NIe zdajemy sobie sprawy, że to właśnie unikanie sytuacji i ciągłe proszenie o pomoc innych, pogłębia problem.

- unikanie pewnych miejsc z lęku przed napadem paniki - powoduje, że z czasem lęk 
       ten generalizuje się i rozpowszechnia na podobne sytuacje czy miejsca.

proszenie o pomoc męża/żonę/partnera/przyjaciółkę skutkuje tym, że po jakimś czasie nie jesteśmy w stanie samodzielnie załatwić sprawy, pojechać samochodem, czy zrobić większe zakupy. Drugim negatywnym skutkiem jest złość i frustracja ze strony osób, które nam pomagają. Uzależniamy się od nim, stajemy się dla nich ciężarem.

Agorafobia jak sobie radzić?

rozwiązaniem wydaje się: siadanie w ostatnim rzędzie, tabletki uspokajające w torebce, kropelki CBD, czy inne substancje obniżające poziom lęku. Dobrze, jeśli mamy je przy sobie, ale co się stanie, jeśli zostawimy je w domu, albo tabletki się przeterminują?

Jeśli powyższe rozwiązania działają tylko tymczasowo, to jak konkretnie rozwiązać problem ataków paniki z agorafobią? Tak często pojawiają się pytania – agorafobia jak sobie radzić?

Celem pracy terapeutycznej jest przede wszystkim odzyskanie zaufania do siebie, do swojego ciała i jego funkcjonowania, a także poczucia kontroli nad własnym życiem.

Trzy wskazówki, które zapobiegają pogłębianiu się agorafobii i nasileniu się ataków paniki

Unikaj unikania. Gdybyś nie miał/a już żadnych problemów i lęków, to … chciałabyś pójść na koncert, do kościoła na mszę, do lekarza?
Jeśli odpowiedź brzmi tak, i jedynie lęk uniemożliwia Ci normalne funkcjonowanie, to warto popracować nad sobą. Udawanie, że problem mnie nie dotyczy, tak naprawdę nasila lęki i sprawia, że z czasem coraz więcej miejsc i sytuacji staje się dla nas zagrażających.
Zaprzestań więc całkowitego unikania sytuacji i miejsc, w których chciał/abyś być gdyby nie napady lęku.
Stwórz klasyfikację miejsc i sytuacji nad którymi chciał/abyś pracować. Wybierz tą, która w tym momencie wywołuje najmniejszy lęk i codziennie krok po kroku się do niej przybliżaj, stosując jednocześnie strategię opisaną w drugim punkcie.

Naucz się inteligentnie radzić sobie z lękiem. Poznaj algorytmy emocji lęku i zastosuj odpowiednie techniki radzenia sobie z lękiem.
Każda emocja ma swoje “zasady funkcjonowania” i warto mieć tego świadomość.
Od lęku uciec nie można, ale warto mu stawić czoła w inteligentny sposób, aby stać się osobą odważną i świadomie kierującą swoim życiem.
Podstawową strategię “The Worst Fantasy” opisuję szczegółowo w moim praktycznym kursie online. Dowiedz się więcej tutaj –

Nie proś nieustannie o pomoc. Jeśli cierpisz na jakiekolwiek zaburzenie lękowe – proszenie o pomoc, mówienie o problemie sprawia, że Ty stajesz się słabszy i zależny od innych, a Twój problem rośnie w siłę i ogranicza Ci życie. Lepiej stawić czoła lękom samodzielnie, niż przy pomocy innych udawać, że wszystko jest w porządku.

Takie jest moje doświadczenie kliniczne z pacjentami, którym pomogłam stać się osobami odważnymi, śmiało patrzącymi w przyszłość, które aktywnie budują swoje życie. Potrafią oszczędzać swoją energię.

Jakie jest Twoje doświadczenie?
Co działa, a co nie działa w Twoim przypadku?

Oszczędzaj swoją energię

with Brak komentarzy

Oszczędzaj swoją energię – czyli porozmawiajmy o tym, jak wykorzystać odpowiednio swoją energię przed zimą. Przed nami jesień 2022 – w mediach przedstawiana jako trudne czasy, jako okres niepewności, w którym każdy z nas powinien zrobić zapasy do spiżarni, obniżyć temperaturę w domu do 19 stopni i modlić się, aby nie była to sroga zima.

Czy mamy się czego obawiać? Lęki pacjentów

W trakcie sesji terapeutycznych coraz częściej w głosie moich pacjentów słyszę lęk, przerażenie, a czasem irytację w związku z nieprzewidywalną przyszłością. Mówiłam o tym na początku pandemii w marcu 2020, wspominałam o tym w lutym 2022 kiedy to rozpoczęła się inwazja Rosji w Ukrainie, i mówię to teraz.

Zadbaj o Siebie!
Wzmocnij się fizycznie i psychicznie.
Skup się na odzyskaniu wiary w siebie i ludzi, których masz wokoło.
Będzie Ci to potrzebne.

Jakakolwiek będzie zima, ważne jest, aby właśnie teraz, latem popracować nad sobą, aby mieć siłę przetrwać czasy, które mogą nas stresować, mogą wyprowadzić nas z równowagi, mogą nadszarpnąć nasze zdrowie. Ludzie często się boją, że sobie nie poradzą.

Dlaczego nie warto żyć w ciągłym lęku?

Osoby, które są w ciągłym lęku, nie mają jasnego i obiektywnego spojrzenia na rzeczywistość, przez co mogą podejmować mniej racjonalne decyzje.

Osoby, które ciągle się złoszczą – marnują niepotrzebnie energię na frustrowanie się sprawami, których prawdopodobnie zmienić nie mogą i nie mają siły, aby rozwiązać problemy, na które wpływ mają.

Osoby smutne, zrezygnowane, nie widzące sensu w obecnym życiu – muszą się obudzić.
Warto, aby powstały i zaczęły działać, bo bierne oczekiwanie na lepsze czasy, ustawi ich ostatnich w kolejce do lepszego życia.

Głośno, więc należy zauważyć – oszczędzaj swoją energię, ale i oceń własne zachowanie. Bo żadna skrajność nie będzie dla nas odpowiednia.

Natomiast osoby, które do tej pory niczym się nie przejmowały i hulały jakby nie było jutra, warto aby zweryfikowały, czy ich dotychczasowy konsumpcyjny sposób życia jest nadal realny.

Szybkie zmiany, które dzieją się na zewnątrz naszego życia “zmuszają” lub zachęcają nas do wprowadzenia zmian w nas, w naszym życiu. Możemy się temu opierać, możemy czekać lub możemy działać.

Racjonalnie podejmowane decyzje zaadaptują nas do zmian i pozwolą nam przejść “łagodniej” przez te zawirowania.

Oszczędaj swoją energię latem i naucz się tego

Czego warto się nauczyć latem, aby móc to wykorzystać w okresie jesienno-zimowym (i nie tylko):
Warto podbudować samoocenę, aby móc lepiej cenić się na rynku pracy. W tym okresie wiele osób chce zmienić pracę na lepiej płatną, więc pewność siebie i swoich kompetencji napewno będzie dużym plusem podczas rozmowy kwalifikacyjnej.

Warto zadbać o spokój wewnętrzny – przestać się irytować z powodu obecnej sytuacji, prowadzonej polityki światowej czy wzrost cen w sklepach. Irytacja i zdenerwowanie nas rozpraszają i odciągają od ważnego dla nas celu. Spokój wewnętrzny pozwola się zdystansować i spojrzeć na obecną sytuację z lotu ptaka. Zmiana perspektywy także pomaga, gdyż pokazuje co tak naprawdę jest ważne.

Warto naładować baterie cierpliwości – od września będzie nam potrzebna zimna krew i żelazne nerwy. Cierpliwość wobec sytuacji finansowej, w której się znaleźliśmy. Cierpliwość wobec dzieci, które po prostu są dziećmi. Cierpliwość pozwoli nam działać rozważnie i bez niepotrzebnego pośpiechu.

O czym warto pomyśleć?

Warto przestać się niepotrzebnie złościć. Obecne czasy rewidują nasze potrzeby i wpływają na oczekiwania, jakie mamy wobec siebie, innych i świata.

Warto nauczyć się radzić sobie z lękiem i nadmiernym zamartwianiem się. Zbytnie bezcelowe myślenie odbiera chęci do działania, wyolbrzynia problemy i sprawia, że wszystko wydaje się trudniejsze niż jest w rzeczywistości.

Warto nauczyć się lepiej zarządzać własną energią psychiczną. Każdy z nam budzi się z określoną ilością energii fizycznej i psychicznej, którą konsumujemy w ciągu dnia. Róbmy to z głową.

Już samo przeczytanie tego artykułu pomoże Cię przemyśleć obecną sytuację, w której się znajdujesz, a nawet zachęcić do lepszego działania na swoją korzyść w dłuższej perspektywie czasu. Oszczędzaj swoją energię!


A jeśli potrzebujecie czegoś więcej, to zapraszam do spojrzenia na moje e-booki czy kurs online na temat emocji, który daje Ci praktyczne wskazówki, jak radzić sobie z emocją lęku, strachu, złości, smutku i przyjemności.
Zapraszam.

Boję się, że jestem chora psychicznie

with Brak komentarzy

Boję się, że jestem chora psychicznie – takie myśli często mogą się pojawiać u osób, które cierpią na ataki paniki. W momencie silnego ataku, mają one poczucie, że: – albo umierają, – albo tracą kontrolę nad własnym ciałem, umysłem, wariują. Takie poczucie NIE-kontroli powoduje, że boją się, że zrobią coś głupiego, coś strasznego, czego potem będą żałować.

Atak panicznego strachu

Kiedy po raz pierwszy pojawia się niekontrolowany atak panicznego strachu, ciało przestaje nas słuchać, to znaczy, im bardziej chcemy się uspokoić, tym szybciej i mocniej bije serce, jak chcemy uspokoić oddech, to nie możemy złapać tchu, ręce drżą, pocimy się , kręci nam się w głowie. Często nie wiemy, jak to sobie wytłumaczyć. Nie ma konkretnych, jasnych przyczyn, nie ma sygnałów ostrzegawczych. Ot tak, bez wcześniejszego ostrzeżenia. Zaczynamy zadawać sobie pytania:… skąd… jak…. dlaczego??

Zaczynamy myśleć, zastanawiać się, czy przypadkiem nie zdarzy się po raz kolejny, jak temu zapobiec. “Na wszelki wypadek” zaczynamy unikać miejsc, osób, sytuacji, w których wydarzyło się to po raz pierwszy. Unikać, to często znaczy nie wychodzić z domu.

Ludzi dotkniętych lękami, zaczyna przerażać własna nieprzewidywalność zachowania, brak kontroli nad myślami. Szukają informacji w internecie, buszują na forum, czytają , czytają, odnajdują opisy symptomów, które dokładnie pasują do ich stanu psychofizycznego.

Boję się, że jestem chora psychicznie, a uczucie odrealnienia

Chwilowe poczucie odrealnienia, podkreślam chwilowe, obezwładniający lęk, paraliżujący strach, lęk, że możemy zrobić coś głupiego, że możemy stracić panowanie nad swoim życiem, że będziemy żyć z tym piętnem do końca życia…
Bazując tylko na forum i niepotwierdzonych źródłach, możemy sobie przylepić etykietkę – psychozy, schizofrenii (!), nieuleczalnej choroby psychicznej. Ogólnie rzecz biorąc ciężkiego przypadku, gdzie “jedynym skutecznym rozwiązaniem” jest przyjmowanie ciężkich leków psychotropowych, ansjolitycznych. Czytamy: WYROK. ŻYCIE BEZ PRZYSZŁOŚCI! Nie stawiajmy sobie diagnozy na podstawie kilku ogólnych informacji uzyskanych z nieznanych źródeł. Skonsultujmy się ze specjalistą: psychologiem, psychoterapeutą.

Co warto wiedzieć?

Co musimy wiedzieć:
– osoby cierpiące na głębsze zaburzenia osobowości, które przeżywają epizod psychotyczny, czy cierpią na schizofrenię (ma ona wiele twarzy) są tego nieświadome. To znaczy, że nie lękają się tego, że są chorzy psychicznie, oni po prostu są chorzy. Osoby, które się lękają, boją (czegokolwiek) cierpią na nerwicę (zaburzenie lękowe – różne odmiany). Obiekt lęku może być wieloraki. Kto się lęka tego, co może się wydarzyć, cierpi podwójnie. Dlaczego? Boi się teraz, że może cierpieć w przyszłości.

Boi się, że będzie sie bał!
Nie warto tak przeżywać własnego życia. Już czas to zmienić! Zapraszam do kontaktu oraz zachęcam jak zawsze do szukania profesjonalnej pomocy. Lęki można i trzeba skutecznie leczyć.

Lęk przed zrobieniem krzywdy bliskim

with Brak komentarzy

Lęk przed zrobieniem krzywdy bliskim to problem, nie jest wcale odosobniony i może realnie utrudnić funkcjonowanie osobie, która go doświadcza. Pacjenci są bardzo różni i swoim życiu cierpią na różnego rodzaju lęki (nerwica), mają natrętne myśli lub/i wykonują kompulsywne czynności. Najważniejsze jest, że można im pomóc.

Problem, jakim jest lęk przed utratą kontroli nad sobą i zrobieniem krzywdy bliskim osobom, zdarza się coraz częściej i należy do szerokiej kategorii zaburzeń lękowo-obsesyjnych. Poniżej historia mojej pacjentki, która cierpiała na lęk przed zrobieniem krzywdy bliskim.

Lęk przed utratą kontroli nad własnym zachowaniem

Przejdźmy od razu do przypadku młodej kobiety, która zjawiła się w moim gabinecie zdesperowana, gdyż nie mogła się uwolnić od natrętnej myśli, która powodowała u niej paniczny lęk. Bała się, iż nagle utraci kontrolę nad swoim zachowaniem i w szale zabije ukochanego męża. Myśl, że wyjmie nóż i zabije go we śnie, czy doda trucizny do jedzenia, czy też wypchnie go przez balkon, nawiedzała ją nieustannie i doprowadzała do skraju wyczerpania. Im bardziej chciała się od niej uwolnić, rozproszyć myśli, zająć czymś innym, tym częściej ta obsesyjna myśl i wiążące się z nią obrazy, pojawiały się w jej głowie.

Miłość do rodziny i pojawienie się lęków


Pani M. bardzo kochała swojego męża, z którym miała dwójkę dzieci. Od 10 lat dzieliła z nim radości i smutki, razem wybudowali dom, prowadzili dobrze prosperującą firmę. Tym bardziej była zdziwiona, iż takie irracjonalne myśli pojawiły się w jej głowie.

Wszystko zaczęło się po wysłuchaniu telewizyjnych wiadomości, w którym opowiedziano przypadek kobiety, która bez jakiegokolwiek motywu, wzięta przez raptus zaatakowała męża nożem, doprowadzając go do śmierci. Od tego momentu, mimo racjonalnych zapewnień o wzajemnej miłości, nawiedzał ją lęk, iż mogłaby przestać siebie kontrolować i w trakcie szału coś takiego zrobić.

Oczywiście pani M. rozmawiała z mężem, który na początku starał się uspokoić ją i zapewnić, iż to tylko jej wymysły, ale widząc panikę w jej oczach, sam zaczął się bać. To tylko potwierdziło żonie, iż ma rację i musi coś zrobić, aby ten szaleńczy raptus jej się nie przytrafił. Poddała się terapii farmakologicznej, która oprócz sedatywnych efektów, w dłuższej okresie czasu nie zwalczyła przyczyn jej nerwicy.

Zaprzestanie rozmów

Lęk przed zrobieniem krzywdy bliskim wymaga odpowiednich rozmów. W trakcie konsultacji psychologicznych, zapewniłam pacjentkę, iż lęk przez utratą kontroli nad własnym zachowaniem jest dość powszechnym problemem, który można zwalczyć w relatywnie krótkim czasie.

Pierwszym kluczowym elementem jest zaprzestanie rozmowy o swoim problemie z bliskimi, gdyż im więcej dajemy przestrzeni naszym obsesjom, tym większe się one stają. Im więcej mówimy o naszych lękach, tym bardziej realne się one stają. Nie zawsze rozmowa z najbliższymi o problemie ma cel terapeutyczny. Czasami, jak w przypadku nerwicy, tylko pogłębia problem.

W trakcie procesu terapeutycznego sięgam po wiele technik psychologicznych, jak np. „dziennik pokładowy” (opisywanie momentów krytycznych w momencie ich trwania w celu dokładnego rozpoznania krytycznego epizodu), pytania, które osoba ma zadawać sobie codziennie („Co zrobiłabyś, aby jeszcze bardziej pogłębić swój problem, zamiast starać się go zmniejszyć. O czym powinnaś myśleć, aby sprawić, iż problem stałby się jeszcze dotkliwszy? Przynieś wszystkie odpowiedzi na następne spotkanie. Gdyż, jak mówi antyczne przysłowie: aby wyprostować pewną rzecz, musimy się najpierw nauczyć wszystkich sposobów, jak skrzywić ją jeszcze bardziej.” Oczywiście nie wprowadzamy tego w czyn, tylko robimy takie teoretyczne, umysłowe ćwiczenie).

Lęk przed zrobieniem bliskim krzywdy a efekty terapii


Po dwóch tygodniach, podczas drugiego spotkania, pani M. przyniosła zeszyt, w którym opisała wszystkie swoje epizody paniki. Przyznała, iż pisanie pozwoliło jej się uwolnić od tych natrętnych myśli, ale lęk nadal pozostał. Kolejnym etapem było zmierzenie się z najczarniejszymi myślami, które wywoływały to nieprzyjemne poddenerwowanie (technika: „Pół godziny najgorszych fantazji”).

W trakcie kolejnych sesji, pacjentka stawiła czoła swoim lękom i stwierdziła: “Im częściej była w stanie spojrzeć im w oczy, tym szybciej te zły myśli odpływały”. Po serii sześciu – ośmiu spotkań pani M. przyznała, iż nauczyła się odpędzać te „duchy”, poprzez spoglądanie im głęboko w oczy. Zrozumiała ich mechanizm działania, a metody, których się nauczyła podczas spotkań terapeutycznych, mogła stosować w podobnych sytuacjach. Po zakończeniu terapii i przeprowadzeniu follow-up, pacjentka przyznała, że znowu zaczęła używać noży kuchennych, i spędzać miłe wieczory na tarasie wspólnie z rodziną.

Jeżeli zmagasz się z lękami w samotności – rozważ profesjonalną pomoc. Przeczytaj również mój artykuł o lęku, który sprawia, że nie wychodzimy z domu. Z tym wszystkim można się uporać i odzyskać radość życia.

Boję się wychodzić z domu. 3 strategie od czego zacząć zmianę

with Brak komentarzy

Boję się wychodzić z domu – czy ten problem dotyczy także Ciebie? Kiedy dom staje się bezpieczną świątynią, w której nie dopadają nas lęki, a kiedy to staje się więzieniem, z którego nie możemy wyjść? Przytoczę wam historię jednej pacjentki.

35 kobieta z 8-letnią córką, która po latach walki w sądzie uwolniła się od byłego męża kata, który gnębił ją psychicznie, krytykował, obwiniał za wszystko. Po przeprowadzce do innego miasta i uzyskaniu godnych alimentów pozwoliła sobie zaryzykować i zawalczyła o lepszą pracę w księgowości. Cieszyła się, że jej córka odżyła, że zaczęła się uśmiechać i spać bez conocnych koszmarów. Miała wrażenie, że wreszcie wyszła na prostą. Była spokojna.

Aż pewnego letniego popołudnia stojąc w kolejce w aptece, zaczęła czuć, że odpływa, że nogi ma jak z waty i bała się, że upadnie. Serce jej biło bardzo szybko, pociły jej się ręce, nie mogła złapać oddechu, czuła, że się dusi. Musiała kupić ten lek dla chorej matki, ale z drugiej strony myślała, że zemdleje, upadnie. Przestraszyła się. Musiała wyjść ze sklepu i wziąć głeboki oddech. Po kilku minutach „wróciła do siebie”, ale taka psychiczna ociężałość pozostała do końca dnia.

Nie miała czasu nad rozczulaniem się nad sobą. Miała córkę do wykarmienia i chorą matkę, nad którą pieczyła opiekę. Prawie zapomniała o tym epizodzie, aż do kolejnego, który tym razem zdarzył się w banku. Musiała wyjść z umówionego spotkania, bo „nie mogła oddychać” w tak klaustrofobicznym pokoju.

Kolejne epizody

W ciągu następnych 6 miesięcy kolejne epizody zdarzyły się w supermarkecie, na poczcie, w poczekalni u lekarza. Aby czuć się pewniej zabierała ze sobą córkę, którą trzymała pod rękę, jak tylko serce kołatało, oddech przyśpieszał, a nogi robiły się z waty. Załatwiała wszystkie sprawunki po pracy, jak tylko córka wracała ze szkoły. NIezbyt się to podobało dziewczynce, bo musiała tylko latać między apteką, przychodnią, osiedlowymi sklepikami. Wtedy pacjentka zaczęła unikać chodzenia do banku (wszystko załatwiała przez home banking), nauczyła się robić duże zakupy online. Wytłumaczyła, że nie musi chodzić do kina, na koncerty z córką, a na szkolne występy zabierała ze sobą schorowaną matkę.

Jej terytorium ograniczało się do znanych ulic prowadzących do pracy, potem do szkoły i przydomowych sklepików. Z czasem ta przestrzeń kurczyła się coraz bardziej. Nie wyjechała na wakacje, córkę wysyłała na kolonie, tłumacząc, że musi pracować. Odmawiała koleżankom z pracy na wieczorne wyjście do kina, czy do restauracji. Omijała nowe, nieznane jej miejsca.

Kiedy ograniczyła swoje życie do minimum – lęki i objawy somatyczne ustały. Jaka ulga. Ale co to było a życie. Nie miała w nim prawie żadnych przyjemności! Dom, praca, szkoła, dom, praca, dom, praca, dom, dom, dom.

Wszyscy wokoło jakoś się do tego przyzwyczaili, córka była częściej u koleżanki niż w domu. A moja pacjentka zaszywała się wieczorami na Facebooku, Instagramie, pisała na forach, udzielała się na grupach. Niby wszystko było OK, w jej wymówki uwierzyli rodzina i byli znajomi. Córka była zadowolona, że matka jej nie kontroluje. Aż do momentu.

Świadomość problemu

Sobota wieczór, córka na piżama party u koleżanki, ona przed telewizorem. Sms od matki (mieszkającej piętno niżej), że spadła z łóżka i nie może się podnieść. Jak się okazało ból był tak silny, że bała się ją podnosić. Wydawało się, że złamała rękę.
Zadzwoniła po karetkę, zalecono jej przywieźć ją samodzielnie na izbę przyjęć, bo obie karetki były w terenie. W wtedy właśnie uświadomiła sobie, że paraliżował ją strach i sama myśl, że ma pojechać w nocy, nieznanymi ulicami przyprawiał ją o panikę. Nie mogła się opanować. Jej matka samodzielnie usiadła na łóżku, wyła z bólu, a córkę sparaliżował strach. Nie potrafiła się przemóc, więc wydzwaniała na 112 czekając, jak tylko zwolni się karetka i przyjedzie do nich. Nie wiedziała kogo jeszcze poprosić o pomoc, bo zaniedbała relacje przyjacielskie i zbytnio się wstydziła, aby o 23.00 do kogoś dzwonić. Karetka przyjechała o 1.00 w nocy, jej matce założono gips (Na szczęście nie miała złamania z przemieszczeniem) i następnego dnia wróciła do domu. Niby wszystko wróciło do normy, ale coś pękło w mojej pacjentce. Nie mogła sobie wybaczyć, że tak nieudolnie zareagowała. Wtedy też uświadomiła sobie, że ma problem.

Boję się wychodzić z domu – jak można sobie pomóc?

To nie tak, że czuła się dobrze w domu. Bała się wychodzić z domu, bała się, że takie ataki paniki pojawią się w różnych sytuacjach. Chciała żyć i cieszyć się życiem. Ale lęki były silniejsze. Sytuacja z matką uświadomiła jej, że musi rozwiązać swój problem z lękiem. Ale nie wiedziała jak.
Najpierw czytała różne fora, ale uświadomiła sobie, że czytanie „że z nerwicą trzeba nauczyć się żyć”, że niektórzy leczą się już od wielu lat bez rezultatów, jeszcze bardziej wpędzało ją w depresyjny stan. Lekarz pierwszego kontaktu zapisał jej leki ansjolityczne, ale ona bardzo się bała, że będą miały negatywny wpływ na jej życie. Bała się leków.

Wreszcie znalazła mnie na internecie i odbyłyśmy pierwszą darmową sesję terapeutyczną. W ciągu kolejnych codwutygodniowych konsultacji, zrozumiałyśmy lepiej jak działa problem, co go pogłębia, co nie pomaga. Wyeliminowaliśmy błędne rozwiązania, zrozumiałyśmy jak działa lęk, jak radzić sobie ze strachem. Praktyczne strategie sprawiły, że stopniowo zaczęła oddalać się od domu, wykonując ćwiczenie „mapa granic”. Najpierw piechotą, potem samochodem, zaczęła oswajać się z otoczeniem mając ” w kieszeni gotową do użycia strategię”. Widząc, że „nic się nie dzieje, czuła się coraz bardziej pewna siebie, zaczęła coraz chętniej „ryzykować”. Umawialiśmy się na konkretne zadania do wykonania „na naszych zasadach”.

Projektowanie nowego życia


W ciągu następnych 6 miesięcy problem lęku został rozwiązany. Byłyśmy gotowe na stopniowe projektowanie swojego nowego życia, nowych społecznych relacji, lepszej relacji z córką i oduzależnienia się od matki. Ten etap terapii zajął nam trochę więcej czasu, ale napewno możemy powiedzieć, że było warto. Po roku od rozpoczęcia terapii, już była pacjentka odbudowała swoje stare dobre znajomości, zaczęła spędzać z córką czas poza domem, ciesząc się wspólnie z życia. Dopiero teraz, po 18 miesiącach bez napadów paniki możemy powiedzieć, że problem został rozwiązany.
A jeśli dzieje się coś nieplanowanego, poza kontrolą, ex pacjentka wie, co robić, aby wytłumić problem w zalążku.

Jeżeli też szukasz pomocy, myślisz „dlaczego boję się wychodzić z domu” i nie umiesz sobie poradzić z tym lękiem – zapraszam do kontaktu. Dzięki terapii możesz odzyskać komfort spokojnego życia.

Jak się tworzą kompulsje?

with Brak komentarzy
jak się tworzą kompulsje

Jak się tworzą kompulsje? Twoje dziecko cierpi na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne?

W ciągu ostatnich dwóch lat rozwinęła się epidemia depresji i zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego u dzieci i młodzieży. Mówią o tym lekarze pediatrzy i psychiatrzy. Alarmują psycholodzy i psychoterapeuci. Rodzice zaczynają dostrzegać pewne rytuały, które ich dziecko musi wykonać zanim wyjdzie z domu, czy zaraz po powrocie ze szkoły.

W tym artykule zajmę się tym, jak powstaje zaburzenie obsesyjno-kompulsywne u dzieci i młodzieży. Inaczej OCD czy nerwica natręctw.


Kompulsje, rytuały, natręctwa


Kompulsje to pewne zachowania, które wasze dziecko musi wykonać w określony sposób i w określonym czasie:

  • aby móc obniżyć poziom lęku i napięcia, które czuje na ciele, i poczuć ulgę.
  • aby mieć pewność, że nic się nie stanie jego rodzicom, czy bliskim. Wykonanie kompulsji jest odpowiedzią na jakieś natrętne myśli (brzydkie i przerażające myśli), które mogą im chodzić po głowie.
  • aby zmyć “brud”, który odczuwa na sobie – poprzez mycie rąk, przebieranie się po szkole, nie dotykanie pewnych przedmiotów, miejsc, które wg dziecka jest brudne.

Oczywiście nie chodzi tutaj o fizyczny brud (kurz, błoto, itp), ale o taki psychologiczny brud – który wiąże się z negatywnymi emocjami. Brud przenoszą osoby, przedmioty, miejsca, które wywołują silne emocje. Plecak i zeszyty mogą być brudne, łazienka może być brudna (zarazki, bakterie), mam może być brudna, więc nie mogę się do niej przytulać.

Rodzaje kompulsji

W Krótkoterminowej Terapii Strategicznej wyróżniamy:
Kompulsje behawioralne – zachowania, które są widoczne – na przykład ciągłe i częste mycie rąk, powtarzanie pewnych rytuałów, powtarzanie pewnych ruchów (ruch głową, stukanie palcem w stół, otwieranie i zamykanie drzwi kilka razy, itp).
Kompulsje umysłowe, czyli takie, których nie widać, gdyż odbywają się one w głowie. Kilku moich młodych pacjentów musiało kompulsywnie się modlić, czyli kiedy przychodziła natrętna myśli musieli natychmiast nałożyć na nią jakąś modlitwę, która anulowała moc natrętnej myśli).
Unikanie – to nie są kompulsje, ale zachowania unikające, które dzieci wykonują, kiedy są już bardzo zmęczone wykonywaniem kompulsji. Unikam korzystania z ubikacji, aby nie musieć myć rąk. Unikam wychodzenia z domu, gdyż ubieranie ubrań, czy butów muszę powtarzać tak wiele razy, że nie mam już siły.

Dlaczego wykonywane są kompulsje?

Wykonanie tych kompulsji przynosi ulgę, czyli zabiera coś nieprzyjemnego, jak lęk, napięcie z ciała, stres czy złość – dlatego też wykonuje ich coraz więcej. Konsekwencją wykonania rytuału jest ulga. Tak właśnie tworzy się błędne koło. Jeśli przyjrzymy się temu lepiej, to zobaczymy, że najczęściej spodem, pod tym problemem, który zauważamy, pojawiają się takie emocje jak lęk, złość i frustracja. Jeśli nauczymy dziecko radzić sobie z emocjami w zdrowy sposób, to nie będzie miało potrzeby wykonywać tych rytuałów i tików.

Aby wyjść z błędnego koła kompulsji konieczne jest zrozumienie mechanizmu, który stworzył problem i go utrzymuje. Kolejnym krokiem jest przejęcie kontroli nad kompulsjami, co nie oznacza, że nie należy ich robić, ale decydowanie kiedy i jak chcemy je wykonywać.

W terapii dzieci i młodzieży najważniejsza jest praca z… rodzicami. Często dzieci są za małe, aby mogły opisać to, co się z nimi dzieje, więc opinia rodziców jest konieczna. Czasami nastolatkowie nie chcą chodzić do psychiatry, nie widzą problemu, mówią, że rodzice przesadzają, więc praca z rodzicami jest podstawą terapii.

Pracując online od ponad 10 lat i w gabinecie od 13 lat, często zdarzało mi się wogóle nie widzieć dzieci. Może to dla wielu psychologów wydawać się szokujące, ale uwierzcie mi rodzice, którzy są otwarci i chcą współpracować, mogą stać się najlepszych terapeutą swojego dziecka, dlatego właśnie, że przebywają z nim 24h/7 dni w tygodniu.
Kto już ze mną współpracował ten wie, że praca terapeutyczna nad problemem OCD wymaga dużo cierpliwości rodzicielskiej, ale także nieustannego wprowadzania strategii i zaleceń terapeutycznych. Godzinna sesja terapeutyczna służy zrozumieniu problemu, dopasowaniu problemu, ale terapia się nie kończy w momencie końca sesji – praca terapeutyczna jest zawsze, w dzień i w nocy, w domu i poza nim.

Dla rodziców

Odpowiadając na pytanie, jak się tworzą kompulsje, należy też wskazać kilka pomocnych aspektów. Dlatego na koniec kilka tipów dla rodziców:

  • wasze dziecko nie wymyśla – jeśli mówi, że musi to zrobić, że nie może przestać, że chciałoby, ale nie może, więc uwierzcie mu. Tylko w momencie, w którym uwierzymy swojemu dziecku – będziemy w stanie mu pomóc.
  • wasze dziecko wami nie manipuluje – nie przykładajmy miarki dorosłego do tego, jak może myśleć i działać nasze dziecko. Być może dziecko chce coś wymusić, chce otrzymać to, na czym mu zależy, ale to nie jest taka perfidna manipulacja jaką mogą stosować dorośli. Dziecko będzie marudzić i oczekiwać, jeśli w przeszłości takim właśnie zachowaniem coś osiągnęło. Jeśli przetrwamy ten moment w spokoju, to po jakimś czasie nasza pociecha zrozumie, że nie warto. Natomiast najważniejsza jest tutaj postawa dorosłego. 🙂

Przyjrzyjmy się swojemu dziecku z czułością i wyrozumiałością – to, co ono przechodzi jest prawdziwe i traktujmy jego problemy na poważnie – nie bagatelizujmy ich. Wiem, że pisząc to, wymagam heroizmu od rodziców, ale od kogo mogą tego wymagać, jeśli nie od nich.

Moja wieloletnia praktyka terapeutyczna pokazuje, że w wielu przypadkach możliwa jest szybka poprawa i powrót do zdrowia psychicznego waszego dziecka, a myśli, że większości z was na tym najbardziej zależy.

Boję się, że sobie nie poradzę

with Brak komentarzy
Boję się, że sobie nie poradzę

Boję się, że sobie nie poradzę… Czy Ty także czasami odczuwasz taki obezwładniający lęk, który przeszywa Twoje ciało i myśl, że sobie nie poradzisz?

Takie historie opowiedziało mi ostatnio kilku moich pacjentów, którzy podczas sesji terapii strategicznej uświadomili sobie, że często pojawia się u nich myśl “Boje się, że sobie nie poradzę! Jakby coś się stało, to ja sobie nie poradzę”.

Kto słucha moich Vlogów na FB, czy czyta inne artykuły na blogu, ten wie, że praca wg zasad terapii strategicznej nie polega tylko na analizie myśli i uświadomieniu sobie, że są błędne, ale na zrozumieniu mechanizmu, który za nimi stoi. 

Doświadczenia własne

Jakie doświadczenia własne mogą doprowadzić do konstatacji “Jak coś się stanie, to sobie nie poradzę”?

  • Może tak myśleć osoba, która już kiedyś miała jakieś problemy i nie poradziła sobie w sposób, w jaki zamierzała. Np sprawy nie poszły po jej myśli. Ilu z nas miało podobne przeżycia?
  • Może tak myśleć osoba, która żyje w nieprzewidywalnych czasach, a jak wiemy ostatnie dwa lata były bardzo nieprzewidywalne, przez co trudne do kontroli. Przyszłość staje się dla takiej osoby nieprzewidywalna, przez co niebezpieczna, gdyż nie mamy pewności co się może stać. Można w takiej sytuacji: albo starać się jeszcze bardziej kontrolować rzeczywistość, albo całkowicie odpuścić sobie kontrolę i powiedzieć sobie “co ma być, to będzie”. 
  • Może tak myśleć osoba, która jest przekonana, że w każdej sytuacji musi sobie poradzić. Oczekuje od siebie, że musi sobie poradzić, że musi jej się udać. W każdej sytuacji, zawsze. Takie generalizowanie i tak wysoko postawiona poprzeczka mogą wytworzyć napięcie psychiczne czy na ciele. Napięcie jest często utożsamiane właśnie z lękiem.

Przekonania u mężczyzn

Muszę przyznać, że takie przekonania zaobserwowałam u moich pacjentów płci męskiej (co nie oznacza, że kobiety takich lęków mieć nie mogą). Może to przypadek, a może nie.  Jak można to rozumiesz fakt, że wielu mężczyzn boi się, że sobie nie poradzi, jak coś się stanie? W bardzo prosty sposób.
Nadal w polskiej kulturze istnieje silny nacisk na mężczyzn, aby zawsze sobie radzili, aby zawsze wiedzieli co robić, aby zawsze to oni byli wsparciem dla innych, a nie potrzebowali wsparcia.
Przyznanie się przed sobą, że sobie z czymś nie radzimy jest pierwszym krokiem, aby poradzić sobie z tym lękiem.
Może dlatego też
wielu mężczyzn nadal ma problem, aby pójść na terapię, aby poprosić o pomoc specjalisty.

Wracając do lęku przed własną nieporadnością:
– W jakich sytuacjach muszę sobie radzić? We wszystkich? Czy tylko w zawodowych, czy w kwestiach finansowych? Czy w kwestiach zdrowotnych, a może miłosnych?
– Kto tak powiedział? Kto nam wmówił, że zawsze musimy sobie radzić? Kto nam ciągle powtarzał, że musimy sobie zawsze radzić w życiu? Kto nam wmawiał, że jak sam sobie nie poradzisz, to nikt Ci nie pomoże, jak będziesz dorosły.
Może to jest Twój głos wewnętrzny, twój
krytyk wewnętrzny, który Ci powtarza, że “i tak sobie nie poradzisz. I tak nie dasz rady! Co z Ciebie za cienias?” Od takiego głosu ciężko jest uciec.

Często takie silne przekonanie, że MUSZĘ sobie poradzić zawsze i wszędzie wywołuje silne napięcie w ciele, takie spięcie się w sobie, które prawie nigdy nie sprzyja dobremu rozwiązaniu problemów natury lękowej.
Im bardziej jesteśmy spięci, im bardziej jesteśmy lękowi, tym trudniej jest nam znaleźć nowe rozwiązania sytuacji, z którymi powinniśmy sobie poradzić.

Często to lęk, a nie nasza nieumiejętność radzenia sobie z problemami powoduję, że nie wiemy, jak wyjść z danej sytuacji, jak rozwiązać problem, czy jaką decyzję podjąć.

Co zrobi osoba, która boi się, że sobie nie poradzi?

Co robi osoba, która boi się, że sobie nie poradzi? Co robi osoba, która już raz sobie z czymś nie poradziła (wg jej mniemania)?

Wyobraźmy sobie pana w wieku średnim, ojca dwójki dzieci, właściciela firmy logistycznej, który nieustannie boi się, że sobie z czymś nie poradzi: nie poradzi sobie z inflacją, z drożejącymi cenami paliwa, z kredytem do spłacenia, z utrzymaniem ponad 10 kierowców, itp. 

“Boje się, że sobie nie poradzę…”

W tej sytuacji możemy mówić o conajmniej dwóch rozwiązaniach:

  • rozwiązanie systemowe, związane ze sprawami finansowymi i personalnymi firmy. Konsultacje biznesowe, które pomogą podjąć strategiczne decyzje, aby firma mogła przetrwać w tych trudnych czasach
  • rozwiązania natury psychologicznej – poradzić sobie z lękiem i katastroficznymi myślami, które nie pozwalają obiektywnie spojrzeć na sytuację, w której znalazł się ten mężczyzna. Lęk wpływa na nasze postrzeganie siebie, innych i świata.
    Osoba w silnym lęku widzi szklankę do połowy pustą.

Osoba w silnym lęku ma poczucie, że nie da rady, więc często już z góry się poddaje, nie próbując.
Osoba w silnym lęku może wstydzić się prosić o pomoc innych, gdyż mogą ją wyśmiać, zbagatelizować problem. Osoba w silnym lęku może postrzegać rzeczywistość wokół jej jako zagrażającą, nieprzewidywalną, chaotyczną.

Boję się, że sobie nie poradzę – co mogę zrobić?

Umiejętność radzenia sobie z lękiem i innymi emocjami jest pierwszym krokiem, aby móc rozwiązać problemy, które pojawiają się w naszym życiu.

Jeśli Ty także masz czasami takie odczucie i boisz się, że sobie nie poradzisz, to przeanalizuj, jakie strategie podjąłeś do tej pory, aby sobie z tym poradzić i zastanów się, czy dobrze radzisz sobie z lękiem i napięciem, które odczuwasz.

Strategie radzenia sobie z lękiem możecie znaleźć w moim kursie “Algorytmy emocji”.

Powodzenia!

8 marca 2022. Dzień Kobiet Walczących

with Brak komentarzy

 

W niedzielę 6 marca wybrałam się z całą rodziną pod Ambasadę Ukrainy w Warszawie, aby wspierać wolontariuszy w przekazywaniu informacji osobom uciekającym przed wojną.

Tego dnia uświadomiłam sobie, że były to same kobiety z dziećmi. Same kobiety. 
Historia każdej z nich jest zapewne inna, a ja zastanawiałam się, jak mogłabym się czuć na ich miejscu, o czym bym myślała, jak bym się zachowała. 

Poznałam Olgę, która po 3 dniach siedzenia w bunkrze pod Kijowem, z dwójką chłopców i dalszą rodziną, powiedziała dosyć. Musiała podjąć trudną decyzję. Decyzję, która nie ma prostego rozwiązania. Postanowiła zawalczyć o przyszłość swoich dzieci – przyjeżdzając do Polski, kraju, którego języka nie zna, mieszkając u osób, których nie zna, ale czuje, że chcą jej naprawdę pomóc.

Zapewne słyszałaś historię młodych kobiet, który postanowiły wstąpić do ochotniczych oddziałów na terytorium Ukrainy, nauczyć się strzelać i odważnie walczyć o swój kraj.

Są matki, które opłakują swoje dzieci.

Są narzeczone, które musiały pożegnać na dworku kolejowym swoich ukochanych.

 

Historii jest wiele, ale w tym roku zrozumiałam, że kobiety naprawdę potrafią walczyć.

I nie tylko na froncie wojennym. W codziennym życiu.

Nie muszą daleko szukać.

Polki walczą o swoje prawa już od wielu lat.
Prawa kobiet w miejscu pracy. Wydaje się, że Karty Równości, które podpisują firmy powinny zmienić tę sytuację. Kto wie?

Polki walczą o wolność dokonywania decyzji związanych z ich własnym ciałem.
Niestety na tym polu przegrywamy…

Polki walczą o równouprawnienie, nie tylko płacowe, ale o równe traktowanie związane z stanowiskami, które piastują.

 

Polki walczą o zdrowie swoich dzieci i najbliższych.
Zbiórki na leczenie, rehabilitację, lekarstwa.
Nie mówiąc już o pandemii i lęku o zdrowie najbliższych, które wiele kobiet odszuwało.

 

Walczymy.

Kobieta walcząca.

Ile nam jeszcze starczy sił?

Czy się nie poddamy?

Damy radę w momencie w którym zawalczymy także o siebie.
O swoje zdrowie psychiczne i fizyczne.
I wiem coś o tym, bo na co dzień pracuję jako psychoterapeutka…

Walka o siebie i swoje prawa jest często trudniejsza, niż walka o innych.
Musimy pokonać poczucie winy  i wyrzuty sumienia, a one naprawdę potrafią ściągać nas w dół.

Kiedy to poczujemy i zrozumiemy, że nie ma innego wyjścia, wtedy wszystko stanie się prostsze.

Wierzę, uparcie wierzę, że dojdziemy do momentu, w którym …

 

wygramy bez walki.

 

ps. wszystkiego dobrego 8 marca i w pozostałe 364 dni w roku. 🙂

 

Agata RV

 

 

 

 

Czy psycholożce wypada się stroić?

with Brak komentarzy

Pamiętam, jak w 2004 roku podczas zajęć z „Teorii psychoterapii” pani prof. powiedziała nam jasno, że praca psychoterapeuty to misja, to poświęcenie się dla dobra sprawy.


Z takim przekonaniem żyłam wiele lat, aż do czasu, kiedy zaczęłam pracować jako psycholog, a potem psychoterapeuta. Chciałam dobrze wykonywać pracę, ale nie chciałam się poświęcać, a niby dla kogo. Czy poświęcenie jest konieczne, aby uznano, że dobrze wykonuję pracę, że pomagam innym rozwiązać ich problemy?

Czy psycholożka powinna się stroić i elegancko ubierać, czy raczej zająć się jedynie pracą, a u stroju nie myśleć.
Wiele lat czułam poczucie winy, kiedy się lepiej ubrałam do pracy, bo przecież nie powinna zwracać na siebie uwagi.
Na szczęście teraz już tak nie myślę. Uwolniłam się od krzywdzących mnie przekonań.
Wyrażam siebie także poprzez ubiór. Wiem, że to nie jest jakieś odkrycie, ale dla mnie to duża sprawa.

Kilka miesięcy temu nagrałam kurs online na temat emocji „Algorytmy emocji. Jak przejąć kontrolę nad emocjami i własnym życiem?:
Oto 6 home-made „stylizacji”, które założyłam do wszystkim 6 modułów, które nagrałam.

Agata Rakfalska Vallicelli

Kto strój odpowiada emocji: złości, lęku, smutku czy przyjemności? Jak myślisz?


Zapraszam na pokład mojego autorskiego kurs online na temat emocji.
Dowiedz się więcej – https://terapiastrategiczna.pl/kurs-online-algorytmy-emocji/

 

1 2 3